 |
 |
 |
 |
wędrowaliśmy Doliną Mięguszowiecką, drzewa zapadały nam się pod nogami,
wyłaniały się wielkie granity…
|
powędrowaliśmy do położonej
nad Popradzkim Stawem „chaty”… |
zdobywaliśmy kolejne metry wzniesień
niezapomnianej przez swoją
piękność Doliny Mięguszowieckiej… |
pomimo lejącego się z nieba żaru
nie dawaliśmy za wygraną
i nacieraliśmy na Koprowy z całą siłą… |
 |
 |
 |
 |
dysząc jak małe lokomotywy
parliśmy dalej, przedzierając się
przez skały Dolinki Szataniej…
|
nie bez powodu tak zwanej :)
piekielny żar wyduszał z nas
krople potu :P
|
Pinga, nie poddawszy się czarcim
mocom, toczyła dzielnie bój
z kolejnym wzniesieniem…
|
i nawet nie wiadomo kiedy z dolinki
przeszliśmy w przepiękny
Hińczowy Ogród… |
 |
 |
 |
 |
który umilał nam wędrówkę poprzez
urozmaicenie szaro-zielonych zboczy
kolorowymi kwiatami… |
odsłaniając zarazem ośnieżone
kolosy na swym skraju…
|
ogród zamienił się w dolinkę,
która swoją bajecznością
nie odstępowała mu ani na krok…
|
podziwialiśmy tam małe jeziorka,
w których taflach odbijały się
majestatyczne wierzchołki
tatrzańskich szczytów… |
 |
 |
 |
 |
zachwytom nie było końca,
bardziej skupialiśmy się nad tym,
co mamy dookoła, niż nad tym,
co pod nogami… |
w największy zachwyt wprawił nas
dopiero Wielki Hińczowy Staw…
|
widok był bowiem
jak z bajek Disneya…
|
niektórzy zostali przyłapani na
zaspokajaniu Małego Głoda… |
 |
 |
 |
 |
inni natomiast na kontemplowaniu
górskiego piękna, co zostało
uwiecznione na zdjęciach…
magia tego miejsca była niezwykła… |
z wielkim bólem w sercu
opuszczaliśmy staw, musieliśmy
ruszać w dalszą drogę
Hińczową Doliną… |
sama wspinaczka nie była zbyt
wymagająca, a starannie dobrane
tempo pozwalało utrzymywać zwarty
szyk pozwalając na jednoczesną
kontemplację krajobrazu…
|
chwila ochłody w lodowej krainie :)
|
 |
 |
 |
 |
stąd Wielki Hińczowy Staw wyglądał
jeszcze cudowniej, wraz z okalającymi
go górami tworzył widok jak z obrazka
artysty o wspaniałej wyobraźni… |
z Koprowego widok był nieziemski…
ślicznie wyeksponowana grań
Orlej Perci delikatnie chowająca
się za ramieniem Miedzianego…
|
lekko zgarbiony grzbiet Krywania
wyglądający zza Hrubych Turniczek,
majaczące w oddali Rysy, Vysoka
i Kończysta… no i wreszcie olbrzymie
Mięguszowieckie budowle…
|
w drodze powrotnej w
Mięguszowieckim Rezerwacie
Laleczka zauważyła małego misia
objadającego się jagodami… skoro
był malec to w pobliżu również mamunia… nie trzeba tłumaczyć
z jaką prędkością opuściliśmy
to urocze miejsce :P
|